Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
1806
BLOG

Słaba pamięć głównego świadka

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 32

Dariusz M., główny świadek oskarżenia w procesie Komisji Majątkowej niewiele pamięta z zeznań, jakie złożył CBA. To dziwne, bo powinien pamiętać o czym mówił, bo jego wersja wydarzeń doprowadziła kilka osób na ławę oskarżonych.

 

Kilka dni temu ledwo uniknął kompromitacji tylko dzięki pomocy sędzi, która albo oddalała pytania obrońców albo naprowadzała na właściwą odpowiedź.

Dariusz M. to główny świadek oskarżenia, wieloletni prezes firmy należącej do Marka Piotrowskiego. M. zeznał, że z własnej inicjatywy zgłosił się do CBA, aby opowiedzieć o tym, jak Piotrowski miał rzekomo korumpować członków Komisji Majątkowej. Jego zeznania doprowadziły do postawienia zarzutów kilkunastu osobom, w tym także takim, które nigdy Dariusza M. nie widziały na oczy. Także z datami Dariusz M. miał kłopot. Dla niego pół roku czy trzy miesiące były tożsame. Ale nie dla oskarżonych.

Wiarygodność M. jest podważana nie tylko przez oskarżonych. Swymi zeznaniami obciążył Piotrowskiego w CBA, twierdząc że ten były funkcjonariusz SB, a potem oficer wywiadu PRL (jako „nielegał” wywiadu przez kilkanaście lat działał w Austrii i Niemczech), który był pełnomocnikiem instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed Komisją Majątkową, swoje sukcesy w odzyskiwaniu kościelnego mienia zawdzięczał łapówkom. Jednemu z nich (Piotrowi P.) miał dać 20 tysięcy złotych w zamian za wydanie korzystnej decyzji przyznania pewnemu zakonowi, jako rekompensaty za zabrane przez komunistów nieruchomości wycenione na kilkanaście milionów złotych.

Wiadomo, że Piotr P. nie decydował jednoosobowo o przyznaniu rekompensaty (w postaci nieruchomości), tylko wszyscy członkowie Komisji Majątkowej. Jakich zatem argumentów musiałby użyć wobec kilkunastu pozostałych osób, aby przeforsować swoją decyzję (w domyśle - zbieżną z oczekiwaniami Marka Piotrowskiego )? Chyba nie finansowych?

Wiarygodność M. jest był i nadal jest podważana. Moment złożenia obciążających Marka Piotrowskiego zeznań dziwnie zbiegł się z wykryciem przez tego drugiego dziwnych operacji finansowych w spółce, które miał autoryzować Dariusz M.

Dariusz M. podczas poprzedniej rozprawy płynnie opowiadał m.in. o swojej pracy dla oskarżonego (często np. odwoził go na dworzec i stamtąd odbierał) oraz o tym, że za jego pośrednictwem Marek Piotrowski przekazywał łapówki byłemu członkowi Komisji Majątkowej Piotrowi P. – również oskarżonemu w procesie. Miał nadzorować remont kancelarii Piotra P., fikcyjne zatrudnienie jego współpracownicy w zarządzanej spółce, a także przekazać mu w hotelu Intercontinental w Warszawie ową łapówkę.

Kilka dni temu były współpracownik Marka Piotrowskiego odpowiadał na pytania obrony. Adwokaci pytali Dariusza M. o  m. in. okoliczności pierwszego przesłuchania go przez CBA oraz szczegółów spotkania z Piotrem P. w hoteli Intercontinental. Świadek na większość pytań odpowiadał jedynie, że nie pamięta. – To było cztery lata temu. Nie pamiętam poszczególnych chwil, pamiętam zdarzenia – mówił. – Wszystko, co miałem do powiedzenia, powiedziałem w czasie zeznań – zapewniał.

Sędzia Sylwia Kwaśniewska była zażenowana niepamięcią świadka. Aby stymulować jego pamięć, sąd postanowił odczytywać zeznania Dariusza M. Niewiele to dało, podobnie jak uchylanie precyzyjnych pytań obrońców, które miały udowodnić niespójność zeznań kluczowego świadka.

Według mec. Dominika Wieczorka, obrońcy Marka Piotrowskiego uchylanie tak dużej części pytań, precyzowanie wypowiedzi adwokatów i zadawanie pytań pomocniczych przez sędzię mogło naruszyć prawo oskarżonych do obrony. – Zaczynam nabierać wątpliwości co do obiektywizmu sędzi. Wciąż nie dostaliśmy protokołów z zeznaniami Dariusza M. złożonymi w czasie poprzedniej rozprawy – mówił. Nie chciał jednak, by jego wypowiedź uznać za wniosek o zmianę sędziego prowadzącego sprawę. W odpowiedzi na zdania wypowiedziane przez wyraźnie zdenerwowanego adwokata sędzia Sylwia Kwaśniewska najpierw zarządziła przerwę. Po przerwie zaś zobowiązała adwokata, by na piśmie wyraził swoje stanowisko jednoznacznie, i przerwała rozprawę do 7 października.

Kilka miesięcy temu zadałem pytanie, czy sędzia Kwaśniewska, żona prokuratora Andrzeja Kwaśniewskiego, który oskarżał w procesie rzekomych malwersacji w Polmozbycie i Zakładach Mięsnych z Krakowa, orzeka w procesie Komisji Majątkowej. Czy będzie sędzią bezstronnym?

Akt oskarżenia w tzw. sprawie Komisji Majątkowej powstał w Prokuraturze Okręgowej w Gliwicach. Ta sama prokuratura umorzyła sprawę prokuratora Andrzeja Kwaśniewskiego podejrzewanego o przekroczenie uprawnień w czasie prowadzonego postępowania przygotowawczego krakowskich biznesmenów (to śledztwo stało się kanwą scenariusza filmu „Układ zamknięty”).

Sprawa tzw. afery Komisji Majątkowej jest ważna, nie tylko dla karier kilku zaangażowanych w nią prokuratorów. Stała się amunicją dla antykościelnie nastawionych środowisk. Ot, taki np. poseł Ruchu Palikota Armand Ryfiński, żerując na procesie stara się pozyskać elektorat, przy okazji odkrywając swój poziom wiedzy i inteligencji, pisząc 9 styczna 2013 r. na swoim blogu: „Byłem wczoraj w Krakowie zobaczyć jak zaczyna się w Sądzie Gospodarczym (sic! – TS) proces Marka P., członka Kościelnej Komisji Majątkowej – pełnomocnika wielu parafii i zakonów”.

Winne są temu także media, które bezkrytycznie przyjmowały medialne „wrzutki” o dziesiątkach milionów złotych nadużyć w pracy Komisji Majątkowej. Ciekawe, że spośród wielu dziennikarzy (w tym z Gazety Wyborczej i Rzeczpospolitej) żaden z nich nie pofatygował się do IPN, aby przeczytać teczkę personalną funkcjonariusza SB Marka Piotrowskiego. Czyżby dziennikarze mieli aż takie zaufanie do swoich źródeł z „trójliterowych” agend rządowych?

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka