Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
2148
BLOG

Полезный идиот

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 20

Leszek Szymowski napisał książkę „Agenci SB kontra Jan Paweł II”. Jednak agentów trzeba umieć tropić, a esbeckie materiały - umiejętnie interpretować. A to Szymowskiemu, który przedstawia się jako dziennikarz śledczy, nie wyszło.

 
O ile zidentyfikowanie rezydentów czy kadrowych oficerów wywiadu nie jest trudne (ich teczki personalne są w archiwach IPN), to teczki personalne większości agentów wywiadu PRL (szczególnie tych w Watykanie) zostały – użyję eufemizmu – „wybrakowane”, czyli zniszczone przez 1990 rokiem.
Książka jest mocno reklamowana: „Leszek Szymowski, znany dziennikarz śledczy, napisał książkę, która nie jest zwykłym wyliczeniem agentów. To książka pokazująca mechanizmy działalności tajnych służb w państwie totalitarnym. Wzorem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego Szymowski każdej z osób, którą SB zarejestrowała jako współpracownika przedstawił możliwość przedstawienia swojej wersji”.
Do ks. Tadeusza L. Szymowskiemu jednak bardzo daleko. Nie te źródła, nie ta wiedza, nie te standardy. Przynajmniej w jednym przypadku za agenta PRL-owskiego wywiadu w otoczeniu Jana Pawła II Szymowski uznał nie tę osobę! Na podstawie lektury depesz rezydenta w Watykanie do centrali wywiadu rzadko można odkryć tożsamość agenta.
 
Ale to nie wszystko. Jestem zaskoczony nie tyle podaniem przez Szymowskiego nazwisk agentury Departamentu I MSW w Watykanie, co szczerością autora i przyznaniem się, że miał dostęp do materiałów, które znajdują się w zbiorze zastrzeżonym Instytutu Pamięci Narodowej. Ten „zbiór zastrzeżony” to nic innego jak teczki personalne i dokumenty wciąż czynnych agentów bezpieki „przejętych” po 1989 roku przez służby specjalne III RP. To materiały o najwyższym stopniu tajności, do których dostęp publicystów jest niemożliwy.
 
Dowód bezmyślności autora znajduje się już we wstępie do książki:
„Ogromne podziękowania należą się przede wszystkim osobom, które przez ostatnie dziesięć miesięcy udzielały mi wsparcia, służyły wiedzą, radą i cennymi uwagami. Dziękuję historykom IPN, którzy – nie zawsze oficjalnie – decydowali się pomóc mi i podzielić swoją wiedzą, także tą wyniesioną z archiwów zbioru zastrzeżonego(podkr. TS)”.
 
Ten akapit to kompromitacja autora, który – zakładając, że pisze prawdę - ujawnia swoje źródło w IPN! Źródło, które „dziennikarzowi śledczemu” zaufało.
Takie wyznanie Szymowskiego to właściwie gotowe już doniesienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez NN ( na razie) pracownika IPN. Wkrótce zapewne prokuratura rozpocznie śledztwo w sprawie ujawnienia tajemnicy państwowej przez pracownika IPN. Nie ma wyboru i takie postępowanie wszcząć musi. Ku radości „Gazety Wyborczej”, „Newsweeka” i innych organów mainsteramu..
 
Ustalenie autora przecieku z IPN dla śledczych nie będzie trudne. Dostęp do materiałów ze zbioru zastrzeżonego jest bowiem obwarowany wieloma zezwoleniami, przepustkami itp. itd. Na miejscu „kolegi”, którego Szymowski tak bezceremonialnie i głupio zdekonspirował, miałbym już przygotowaną torbę ze zmianą bielizny i przyborami toaletowymi na wypadek porannej wizyty ABW.
Naturalnie dla autora książki i wydawnictwa, zainteresowanie prokuratury będzie specyficzną formą promocji, ale darmową. Zapewne wzrośnie przy okazji sprzedaż tego „dzieła”.
 
Zastanawiam się też, dlaczego Szymowski łamie zasady ustawy o ochronie danych osobowych? Otóż Szymowski każdej z osób, którą Departament I MSW zarejestrował jako agenta, dał możliwość przedstawienia swojej wersji wydarzeń w książce, podobnie jak ks. Isakowicz-Zaleski w książce „Księża wobec bezpieki”. Na tym jednak analogie się kończą. W fotokopiach listów z odpowiedziami na pytania w sprawie ustaleń dotyczących współpracy duchownego z wywiadem PRL, Szymowski usuwa (!) swój adres korespondencyjny, ale pozostawia adres nadawcy (ks. Mariana Roli czy biskupa Antoniego Dydycza), a nawet numer telefonu i adres e-mail (w przypadku ks. prof. Henryka Witczyka).
 
Zastanawiam się też, jakie będą konsekwencje tej książki? Możliwe, że autor jest umiejętnie „prowadzony” - przez np. osoby z kręgu byłych służb specjalnych, które chcą skompromitować IPN i zablokować dalsze publikacje na temat agentury w Watykanie. Myślę, że to się szybko okaże. Stąd też tytuł – cytat z Lenina.
 

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka