Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski
2822
BLOG

Esbek z duszą poety

Tomasz Szymborski Tomasz Szymborski Polityka Obserwuj notkę 14

Właściwie nie ma nic nadzwyczajnego
W spożywaniu owocu
Ani w nim samym
Jabłko mała planeta wszechsadu
Unosisz ją w górę i strząsasz
Wodę i ogień
Może tylko otwieranie granicy między zielenią i bielą

- napisał w swym pierwszym wierszu „Memento z banalnym tryptykiem” Julian Matej. W 1973 r. opublikował go w tomiku „Zostało we mnie” (Wydawnictwo Śląsk). Recenzenci chwalili świeżość obrazowania debiutującego poety, jego wrażliwość i umiejętność wydobywani metafor z prostego języka.

W tym samym 1973 roku 34-letni kapitan SB Romuald Skopowski ukończył półroczne „Szkolenie operacyjne w Wyższej Szkole Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów ZSRR im. Feliksa Dzierżyńskiego”. Zaliczył m.in. wykłady z kontrwywiadowczej działalności organów bezpieczeństwa państwowego w ZSRR, wywiadów państw kapitalistycznych oraz ich wrogiej działalności przeciw państwom socjalistycznym. KGB nauczyło go też podstaw psychologii operacyjnej.

Na świadectwie ukończenia kursu Skopowskiego czytamy: „Przeszkolenie zakończone zostało egzaminami z dyscyplin specjalnych i kryminalistyki z wynikiem ogólnym bardzo dobrym”.

Józef Skrzek i Julian Matej poznali się pod koniec lat 60., na chwilę przed tym, jak powstał zespół. Już wtedy Skrzek był znanym śląskim bluesmanem i myślał o większym projekcie muzycznym. W 1970 r. założył SBB – zespół, który stał się legendą polskiego rocka progresywnego.

– Znaliśmy się jakoś tak towarzysko. Mieszkał chyba nawet w Siemianowicach Śląskich. Poprosiłem go o wiersz, który mógłbym wykorzystać jako tekst utworu dla mego nowego zespołu Silesian Blues Band. Matej wybrał właśnie „Memento z banalnym tryptykiem”. W ten sposób utwór o tym tytule stał się także pierwszą kompozycją SBB – wspomina Józef Skrzek. Pierwszą, jaka została zarejestrowana i którą muzycy torowali drogę do kariery.

Historia życia nieciekawa

O swojej pracy w SB Skopowski mówi oszczędnie. Znacznie więcej można się o nim dowiedzieć z teczki ocalałej w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.

Wynika z niej, że Romuald Skopowski urodził się 17 lutego 1939 roku w okolicy Tarnopola na Podolu. Rodzina Skopowskich w 1945 roku opuściła Kresy i pojechała się tzw. ziemie odzyskane. Trafiła do Lubania Śląskiego, gdzie w 1957 r. Romuald ukończył liceum. Potem poszedł na prawo na Uniwersytecie Wrocławskim.

– Przez rok byłem nawet na studiach z Leszkiem Piotrowskim [po latach wiceministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka - red.]. Na pewno nie pamięta, ale jeden egzamin zdawaliśmy razem – mówi Skopowski.

- Los czasem płata różne niespodzianki. Ja zawsze byłem w opozycji, a ten pan odwrotnie – mówi Leszek Piotrowski.

W 1961 r. Romuald Skopowski, świeżo upieczony magister prawa, składa podanie o przyjęcie do Służby Bezpieczeństwa.„Praca w Organach Służby Bezpieczeństwa odpowiada moim zainteresowaniom” - zapewnia w liście motywacyjnym. - Wtedy wielu studentów prawa szło do SB, bo szybciej dostać można było mieszkanie. No i dobrze im płacili – komentuje Piotrowski.

W przyjęciu do bezpieki pomaga Skopowskiemu chłopskie pochodzenie i wyższe wykształcenie, w tamtych czasach rzadkość w SB.

– Proszę mnie zrozumieć. Nie chcę do pewnych spraw wraca - mówi Skopowski, tłumacząc, dlaczego nie ma ochoty na spotkanie i rozmowę o swojej przeszłości w SB. - Nie lubię historii, bo mam do tego powody. Niedługo skończę 70 lat i historię życia nieciekawą, bo żyłem w nieciekawych czasach.

Nie chce, by o nim pamiętano. Sława i pamięć są dla artystów, a nie dla esbeków. Na przykład dla Juliana Mateja, którego nazwisko do dziś kojarzy każdy fan SBB i każdy miłośnik talentu Haliny Frąckowiak.

Tekściarz i dusza kobiety

- Pisałem jeszcze w szkole średniej. Gdzieś w polskiej prasie wydrukowano nawet fragment mojego wiersza w „Poczcie literackiej”. Później jednak zarzuciłem pisanie i po wielu latach, gdy byłem już człowiekiem prawie trzydziestoletnim, nagle zachciało mi się coś napisać i wysłałem do „Współczesności” właśnie „Memento z banalnym tryptykiem”. Po czterech dniach miałem odpowiedź, że drukują. To był mój pierwszy, ważny tekst jako poety, a także pierwszy tekst dla SBB – wspomina dziś poeta - tekściarz.

Halina Frąckowiak wspomina współpracę z Mateją jako jeden z najlepszych okresów w swej karierze.- Kiedy Józek Skrzek przyniósł mi teksty Juliana Mateja do mojej płyty „Geira”, byłam zaskoczona, poruszona ich pięknem i treścią. To były najpiękniejsze teksty, jakie kiedykolwiek śpiewałam. Julian Matej, którego poznałam dopiero później, jak żaden inny autor potrafił wczuć się w duszę kobiety. Zaprzyjaźniliśmy się i utrzymywaliśmy kontakt. Od kilku miesięcy jednak Julian nie odzywa się  mówi Halina Frąckowiak.

Służbę przygotowawczą Skopowski rozpoczął w Komendzie Powiatowej Milicji Obywatelskiej w Lubaniu w 1962 roku na stanowisku oficera operacyjnego. - Niecały rok później został przeniesiony na własną prośbę do Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach – mówi Robert Ciupa z katowickiego IPN. Oficerską Szkołę Operacyjną Służby Bezpieczeństwa MSW w Legionowie ukończył z wynikiem bardzo dobrym. Kariera w resorcie stała otworem.

– Na Śląsk przeniosłem, bo poszedłem za głosem serca. Naturalnie, nikomu nie chwaliłem się, gdzie pracuję – wspomina Skopowski. - Mam taką dziwną cechę charakteru, zupełnie „niebezpieczniacką” – nie traktuję środowiska, w którym jestem, operacyjnie. Nie wykorzystywałem tych kontaktów do wejścia i zbierania informacji ciekawych z punktu widzenia Służby Bezpieczeństwa. A byłoby o czym raportować, bo nie byli to ludzie nazwijmy to elegancko – pogodzeni z władzą, a władza ich nie lubiła – dodaje.

Kapitan na tropie dywersji

Mimo to Skopowski był bardzo aktywnym i zdyscyplinowanym pracownikiem Wydziału III zajmującego się walką z opozycją i kontrolą niektórych środowisk społecznych. W opiniach służbowych szefowie podkreślali, że jest nieprzeciętnie inteligentny i zaangażowany w pracę. W latach 60. zajmował się inwigilowaniem śląskiej palestry oraz różnych grup inteligenckich. Skuteczność metod jego pracy potwierdza opinia służbowa za lata 1965-1966:

„Ppor. Romuald Skopowski organizuje pracę operacyjną w środowiskach inteligencji (prawniczych) zamierzającą do zapobiegania i przecinania wrogiej działalności. W chwili obecnej posiada on na swym kontakcie 14 tajnych współpracowników, oraz prowadzi operacyjną obserwację w ramach 7 spraw. Posiada bardzo dobrze zorganizowany dopływ informacji tak w stosunku do figurantów prowadzonych spraw jak i całego środowiska palestry śląskiej, a nawet innych grup inteligenckich.”

W lutym 1970 r. Skopowski jest już kapitanem i zostaje kierownikiem Grupy IV Wydziału III katowickiej SB. Razem ze swymi podwładnymi zajmuje się zwalczaniem dywersji ideologicznej, środowiskiem akademickim – zarówno studentami jak i kadra naukową, lekarzami, nauczycielami oraz „studenckimi działaczami duszpasterskimi”. Prowadzi już 22 tajnych współpracowników.

Za inteligentny na milicjanta

W 1973 r., po powrocie ze szkolenia w Moskwie, Skopowski zostaje na cztery lata naczelnikiem Wydziału „C”, czyli archiwum SB w Katowicach. SB prowadziła tam podówczas sprawę o kryptonimie „Wydawnictwo”, która polegała na monitorowaniu wydawnictwa „Śląsk”.

Potem pokonuje kolejny szczebel kariery – w 1977 r. zostaje szefem Wydziału III A katowickiej bezpieki.

- Wiosną 1981 roku przyszedł do swego przełożonego, ukląkł, przepraszał i ze łzami w oczach prosił o wysłanie na emeryturę, bo „nie był w stanie zapobiec kontrrewolucji Solidarności” – mówi jeden z byłych esbeków z „czwórki”, wydziału zajmującego się inwigilacją księży.

- Bzdura - zaprzecza dziś Skopowski. - Odszedłem z SB, bo miałem dosyć i się rozchorowałem.

- Skopowski, Skopowski… Aaa...! nosił pseudonim Julian Matej? Znam, to dobry znajomy mojej byłej żony Haliny Frąckowiak. Rzeczywiście, pomagał jej, kiedy siedziałem w latach 80. więzieniu za rzekome szpiegostwo. Dawał kartki na mięso i benzynę, z czego ja też korzystałem, bo mogła mnie odwiedzać w więzieniu w Barczewie i na Mokotowie. Mówił, że jest kapitanem milicji, ale jak na mój nos to był za młody i za inteligentny na funkcjonariusza MO – wspomina Józef Szaniawski, „ostatni więzień polityczny PRL”. Z więzienia, w którym od 1985 roku odbywał 10-letni wyrok za rzekome szpiegostwo dla CIA, został zwolniony dopiero w grudniu 1989 r.

Przyjaciołom wypłakiwał duszę

Halina Frąckowiak potwierdza, że Matej pomagał jej, kiedy ówczesny mąż artystki został aresztowany. Ale widzi tę historię trochę inaczej niż Szaniawski. Była przekonana, że wspomaga ją Julek Matej, wrażliwy poeta, przyjaciel, a nie jakiś esbek. – Przyjaciołom wypłakuje się swoją duszę, wspólnie przeżywa dramaty i pociesza. Tak właśnie robił Julek – wspomina piosenkarka.

- Znajomym i artystom nie chwaliłem się, gdzie pracuję. Nigdy nikogo z tych ludzi nie wykorzystałem, ani nie wykorzystałem informacji zdobytych w ich środowisku. Ze Skrzekiem i kolegami z SBB byłem w bardzo zażyłych kontaktach. Jednak SB nie wiedziała, kto jest prawdziwym autorem tekstów, bo miałem pseudonim Julian Matej. Na SBB patrzono badawczo, gdyby wtedy wyszło, że pisałem im teksty, to miałbym dosyć nieciekawą sytuację. To może niewiarygodne, ale koledzy z SB nigdy nie ustalili, że Matej to ja - z lekkim zadowoleniem mówi Skopowski.

Także Józef Skrzek nie mógł uwierzyć, gdy usłyszał, czym poza uprawianiem poezji zajmował się przyjaciel piszący teksty jego piosenek. – Niesamowite… Pisał świetne wiersze, wiele z nich znalazło się na płytach SBB. Pamiętam, że mówił ze pracuje w MO i zajmuje się sprawami gospodarczymi  dodaje Skrzek.

Dla Frąckowiak Romuald Skopowski na zawsze pozostanie Julianem Matejem. - Dla mnie on zawsze będzie poetą i bardzo utalentowanym człowiekiem, autorem pięknych tekstów do moich piosenek. Nie wiedziałam nawet, że pracował w MSW. Śpiewając słowa, które napisał, czułam ich prawdziwość, wiarygodność.

Jesień życia literata

Pułkownik Romuald Skopowski od lat jest na emeryturze. Mieszka na jednym z katowickich osiedli, ale nie w znanym „bloku milicyjnym”.

- Dziś rzadko się pokazuje na zebraniach i podobnie jak wszyscy nie płaci składek. Niewiele mogę na jego temat i jego twórczości powiedzieć, bo to inne pokolenie - stwierdza Marcin Hałaś, szef oddziału Związku Literatów Polskich w Katowicach, do którego należy Skopowski.

Ostatni raz publicznie zaistniał w ubiegłym roku, gdy jego zdjęcie i służbowy życiorys pojawiły się na wystawie IPN „Twarze katowickiej bezpieki”. – No cóż… Miłe to nie było, ale nikt nie dzwonił i nie bluzgał – przyznaje zrezygnowany.

Często wychodzi na długie spacery, ogląda telewizję, od czasu do czasu udziela się społecznie. Sporo czyta. Jeszcze pisze, ale coraz mniej. Swoje najlepsze teksty już napisał. Jak wiersz "Z których krwi krew moja", w 1975 po raz pierwszy wyśpiewany do pięknej muzyki przez Józefa Skrzeka:

z miłości jestem
z których krwi krew moja
z miłości jestem albo z woli męża
z których kości kość moja
z miłości jestem
z miłości
jestem z miłości


Reportaż ukazał sie dzisiaj w dzienniku "Polska"

szymborski[at]gmail.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka